Kilka dni później
do wioski w końcu wrócił prawdziwy Boruto, nie zwłocznie udał
się do gabinetu swojego ojca. Kiedy tak przechadzał się po
wiosce, zauważył że każdy mieszkaniec patrzy się na niego
złowrogo.
BU:”A ich co
ugryzło?
W końcu po kilku
minutach, blondy dotarł do gabinetu siódmego, po zapukaniu i
otrzymaniu zaproszenia wszedł do środka.
NU:O dobrze że
jesteś Boruto.
BU:O co chodzi
tato?
NU:Oddaj zwoje.
BU:Zwoje, jakie
zwoje?
NU:Te które
ukradłeś.
BU:Ale ja nic nie
wiem o żadnych zwojach naprawdę.
NU:Nie kłam,
Shkimamaru cię widział jak bierz zwoje.
BU:Ale to nie
byłem ja.
NU:Przykto mi to
mówić, ale do wyjaśnienia sytuacji będę cię musiał wygnać z
wioski, do wieczora masz spakować wszystkie swoje rzeczy i opuścić
wioskę.
BU:Co, nie mówisz
chyba poważnie?
NU:Niestety nie
jestem tylko twoim ojcem, ale również hokage wioski i mam swoje
obowiązki.
Boruto nie mógł
uwierzyć w słowa swojego ojca, nie chcac się kłócić zrobił to
co kazał, udał się do swojego domu i zaczął pakować swoje
rzeczy. Nim go opuścił, ściągnął swoją opaskę Konohy i rzucił
ją na biurko, po czym opuścił dom, kiedy miał zamiar opuścić
wioske, nagle na jego drodzę stanęli Sarada oraz Mitsuki.
BU:To wy, co wy tu
robicie?
M:Słyszeliśmy o
tym co się stało?
S:Naprawdę
czcigodny siódmy cię wygnał?
BU:Tak.
S:Coś tu nie gra,
ja nie wierzę że ty mógłbyś zrobić coś takiego.
M:Zapewne ktoś
próbuje cię w to wrobić.
BU:Też tak myśle,
no nic spróbuje to rozwiązać.
Nim Boruto zrobił
krok, Sarada podeszła do niego i go przytuliła.
S:Uważaj na
siebie, i nie zrób czegoś głupiego.
BU:”Sarada...”
Nie martw się, będę do was czasem pisał. Narazie. (odparł z
głupkowatym uśmieszkiem)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz